sobota, września 02, 2006

Platforma uczy się na błędach

Wczorajsza Gazeta Wyborcza (tylko wydanie drukowane) zamieściła artykuł Rafała Kalukina na temat poszukiwania przez Platformę nowego wizerunku przed wyborami samorządowymi. PO ma być „bardziej konsekwentna, mniej radykalna, ale nadal prawicowa.”
W odniesieniu do programu gospodarczego PO Kalukin pisze:

Stępiony ma zostać liberalizm gospodarczy. Sztandarowe w poprzedniej
kadencji hasło podatku liniowego zastąpiły „niskie podatki”.
Odchodząc od koncepcji podatku liniowego stratedzy PO trafnie identyfikują źródło swojej porażki w ubiegłorocznych wyborach.

Na czym polegał feler w propozycji podatku liniowego PO? Otóż nie było jasne czy jest to projekt mający na celu realne obniżenie podatków dla wszystkich podatników, czy tylko o ich uproszczenie i takie przesunięcie między grupami podatników, żeby całkowity efekt był neutralny dla budżetu. Politycy PO nie wytłumaczyli też co stanie się z kwotą wolną od podatku, która w dyskusji o propozycji wprowadzenia podatku liniowego miała kluczowe znaczenie.

Nie ma nic złego w podatku liniowym pod warunkiem, że stanowi on rzeczywistą ulgę dla podatników. Jeśli zmierza tylko do przełożenia brzemienia z jednych pleców na drugie, zwłaszcza jesli tych drugich miało być więcej niż pierwszych, to taki projekt jest skazany na klęskę jako program polityczny i nieskuteczny jako rozwiązanie gospodarcze. Politycy PO nie zadali sobie trudu, aby wytłumaczyć o co im chodzi, co zostało skutecznie wykorzystane przez PiS i w konsekwencji zwycięstwo w wyborach przypadło w udziale partii braci Kaczyńskich. Sądzę, że ten własnie błąd w programie gospodarczym PO o tym przesądził.

Teraz Platforma stara się wyciągnąć wnioski z porażki i najwyraźniej porzuca pomysł podatku liniowego.

Ja sam nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem podatku liniowego, bo ta koncepcja odwraca uwagę od istoty problemu, jakim jest wysokość krańcowych stóp opodatkownia. Zapewne do końca świata socjaliści będą się spierali z radykalnymi liberałami na temat sprawiedliwości czy niesprawiedliwości podatku progresywnego i liniowego czy nawet pogłównego, ale ja w tym talmudycznym sporze nie zamierzam uczestniczyć. Za dużo bardziej interesujące uważam poszukiwanie drogi do istotnej reformy podatkowej tu i teraz, co w moim przekonaniu jest najłatwiejszą rzeczą, jaką można zrobić, by uwolnić szybki wzorst gospodarczy. Biorąc pod uwagę, że największą siłą w polityce jest zawsze status quo i skoro nasz podatek jest teraz progresywny, to niech już zostanie progresywny, tylko bardziej spłaszczony. Uważam, że najłatwiejszą do wprowadzenia byłaby propozycja obniżenia stóp podatkowych we wszystkich progach np. o 4/10: z 40% do 24%, z 30% do 18%, z 19% na 14% kasując wszystkie ulgi, ale zachowując kwotę wolną od podatku. Dla takiej propozycji znalazłaby się większość i w dzisiejszym Sejmie. Jeśli tak, to ciekawym jest przenalizować dlaczego do tej nie ma obniżki podatków, choć wszyscy obiecywali ją w wyborach. Ale to już jest temat na nowego posta.

Brak komentarzy: