piątek, września 01, 2006

Czy wzrost gospodarczy powoduje inflację?

Jeszcze nie opadł kurz po wieściach z GUSu, że PKB Polski w II kwartale rósł w tempie 5,5% rocznie (w porównaniu z 5,2% w I kwartale) i o znacznym przyspieszeniu w wydatków inwestycyjnych (14,4% przy 7,4% w I kwartale), a już prezes NBP Leszek Balcerowicz ostrzega przed ryzykiem wzrostu inflacji powyżej celu ustalonego na wysokości 2,5% jeśli RPP nie podejmie odpowiednich działań zapobiegawczych. Prof. Balcerowicz wierzy, że wzrost gospodarczy powoduje inflację lub co najmniej zwiększa presję inflacyjną. Nie jest to pogląd odosobniony. W istocie ogromna większość ekonomistów i analityków gospodarczych skłania się do takiej wizji. Jednak argumenty na rzecz takiego pogądu nie idą w parze z jego popularnością.

Historia dowodzi, że gospodarka może notować szybki wzrost przy braku inflacji (np. obecnie Chiny), szybki wzrost przy znacznej inflacji (Polska w latach 90), niski wzorst przy małej inflacji (na przykład gospodarka niemiecka w ostatnim dziesięcioleciu) i niski wzrost przy dużej inflacji - stagflacja (lata 70 w Stanach Zjednoczonych). Nie ma widocznego związku pomiędzy rozwojem gospodarczym a wzrostem poziomu cen.

Problemem, który powoduje konfuzję jest wieloznaczność pojęcia „inflacja”. W języku potocznym przez „inflację” najczęściej rozumie się indeks cen konsumpcyjnych (CPI). Wzrost indeksu cen konsumpcyjnych jest objawem inflacji, tak jak gorączka jest objawem grypy. Ale tak jak nie utożsamiamy gorączki z grypą (są wszak inne choroby, których obajwem jest gorączka i nie w każdym przypadku grypa objawia się gorączką), tak nie powinniśmy utożsamiać inflacji z CPI.
Inflacja jest zjawiskiem monetarnym. To, że ceny żywności rosną z powodu suszy, płace w Polsce rosną z powodu emigracji zarobkowej do Anglii, nie ma nic wspólnego z inflacją monetarną. Ta jest wynikiem emisji pieniądza większej niż zgłaszany przez rynek popyt na pieniądz. Inflacja monetarna rzeczywiście obajawia się wzrostem cen, ale nie jest to proporcjonalny wzrost wszystkich cen naraz, lecz raczej stopniowy proces dotykający kolejne sektory gospodarki w dłuższym okresie czasu.

Wracając więc do pytania postawionego w tytule wypada odpowiedzieć, że owszem, istnieje związek między wzrostem gospodarczym a poziomem cen konsumpcyjncyh. Taki wzrost CPI nie powinien być jednak postrzegany jako coś niepokojącego, a już na pewno nie powód do podnoszenia stóp procentowych. Koszty utrzymania w krajach rozwiniętych są wyższe niż w Polsce i jeśli nasz kraj miałby osiągnąć podobny stopień bogactwa, to ceny żywności i mieszkania nieuchronnie muszą wzrosnąć, a wraz z nimi CPI. Próba zahamowania tego procesu jest równoznacza z zabijaniem realnego wzrostu gospodarczego w imię statystyki. Nie warto tego robić.

Brak komentarzy: