sobota, sierpnia 26, 2006

Kłótnia o sondaże

Na wczorajszej konferencji prasowej przedstawiciele PiSu zarzucili sopockiej Pracowni Badań Społecznych, że jest nierzetelna, bo pracuje na rzecz PO. Trudno zrozumieć zachowaniu PiSu, bo przecież cała sytuacja stawiała w uprzywilejowanej pozycji właśnie partię Jarosława Kaczyńskiego. Dużo lepiej przecież przegrywać w sondażach i wygrywać w wyborach niż vice versa. PO boleśnie się o tym przekonała w zeszłym roku przy okazji wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Sukces w sondażach działa demobilizująco na oczekiwanego zwycięzcę, a moblizuje do wysiłku tego, kto próbuje go dogonić. Próbując powstrzymać PBS przed publikowaniem sondaży, które jakoby w nierzetelny sposób faworyzują Platformę, PiS pozbawia się atutu, który tak pięknie rozegrał w zeszłym roku.

Z drugiej strony zamieszanie, które miało miejsce pokazuje znaczenie, jakie dla polityków mają sondaże. Skoro gotowi są pokłócić się o wynik jakiegoś sondażu, to widocznie w ich światopoglądzie rola ta jest bardzo duża. LPR z powodu niskich wyników w sondażach próbuje przebić się do mediów z projektami wprowadzenia kary śmierci i zasotrzenia ustawy antyaborcyjnej. Samoobrona pewna swego w sondażach zaczyna przebąkiwać o wyborach na wiosnę. Wszyscy tańczą do melodii granej przez CBOS, OBOP i inne biura badania opinii publicznej. Nie twierdzę, że to źle – polityków wszak mamy po to, aby czynili zadość życzeniom elektoratu. Niepokoi mnie jednak fakt, że sondażom przypisuje się większą rolę niż są w stanie odegrać – ostatecznego arbitra w sporach politycznych. Taką funkcję może moim zdaniem spełniać jedynie referendum. Ale skoro już mamy żyć w dyktaturze sondaży, warto zastanowić się co można zrobić, aby zminimalizować ich wady. Otóż lekarstwem mogą być rynki przewidywań.

Brak komentarzy: